Czy zastanawialiście się kiedyś, co Was inspiruje? Tak „od
środka”? Czy istnieje, coś takiego, co motywuje Was do przemyśleń i działania? Nie mówię tu o pełnym żołądku po
imieninowym obiadku u cioci czy o czarnobiałym
zdjęciu jeans’owych spodenek z flagą USA. Zastanówcie się, czy jest coś
dzięki czemu czujecie miłe motylki w brzuchu, coś co przywołuje wspomnienia z
beztroskiego dzieciństwa, coś dzięki czemu chwytacie za pióro i zaczynacie
pisać powieść? Albo coś, co pozwala Wam wyjść z domu sprzed ekranu komputera,
nie brać ze sobą ani telefonu, ani mp3 (!), ruszyć przed siebie szukając
cichego lasu czy łąki, położyć się w trawie i pomyśleć…? Ja takie coś
znalazłam. I odnajduję TEGO coraz więcej.
Na pewnej stronie (pinterest) przypadkowo znalazłam
użytkowniczkę o nick’u „Dona Glosup”. Wkleja ona zdjęcia z różnych stron, które
ją osobiście INSPIRUJĄ. Czemu jest taka wyjątkowa (dla mnie)? Bo spośród miliardów
różnych zdjęć w całej sieci wybiera takie, jakby czytała mi w myślach! Każde z
nich ma swoje miejsce w moim sercu i przypomina mi o moim własnym dzieciństwie…
Nie wiem, w jakim stopniu te zdjęcia są profesjonalne, a w jakim to „kompletna
amatorka” ale wiem jedno – czuję na sobie wiejący wiatr, promienie jesiennego
słońca, czuję zapach bzu i konwalii i z całego serca chciałabym zamieszkać w
tych specyficznych wiejskich chatkach – doświadczam tego, co jest na tych
zdjęciach…
Muzyka. Ciężko mi znaleźć tak „magiczne” piosenki, jakimi
właśnie są TE zdjęcia. Jednak jakiś czas temu trafiłam na kawałek polskiego (!)
zespołu Twilite (nie kojarzyć z „Twilight”!) o tajemniczej nazwie: Fire. Z
miejsca się zakochałam. Słowa, melodia, wykonanie, teledysk. To wszystko to JA
(no, może nie fragment o grzebaniu ciała ;)). Długo wstrzymywałam się od
wgrania tego kawałka na moją mp3. Bałam się, że ta piosenka może się znudzić. Po
wgraniu jednak, wciąż jak słyszę ją w swoich słuchawkach, to przełączam na
następną – zwykła poranna jazda autobusem na uczelnię nie jest dobrą oprawą dla
„Fire”.
Zapach. Hmm… Dawno temu, jadąc na kolonię, dostałam od cioci
mgiełkę do ciała o zapachu pomarańczy. Jednak od ok. 10 lat nie znalazłam jej ponownie
w sklepie… A szkoda, bo jakiś czas po wakacjach, wąchając już pustą buteleczkę,
wracałam duchem do tamtych beztroskich chwil w słowackich górach… Ah! Nie mogę
zapomnieć o koperku, o świeżym/suszonym/mrożonym koperku. Latem, kiedy całe
dnie spędzałam na podwórku, bawiąc się jak jedno z „Dzieci z Bullerbyn ”,
babcia wołała mnie z okna w kuchni: OBIAAAD! I pamiętam jak na młode
ziemniaczki sypała koperek… Niesamowity zapach.
Liczby, daty, nazwy, imiona… Czyli moje urodziny w
Świętojanki (nie mylić z wigilią świętojańską, mówię o tym święcie „dzień po”;))
: cyfry, które tworzą moją ukochaną liczbę 6, szósty miesiąc w roku – czerwiec,
i to, że Sobótka to słowiańskie święto miłości. Moje imię, które zostało mi
nadane po ponad tygodniu bezimienności – wybrała mi Mama, która stwierdziła, że:
„jej imię przekręcano, to moje też niech przekręcają”. Ot tak, żebym była „wyjątkowa”…
I wiem, że dla mojej Mamy zawsze taka będę. Bo dla mojej Mamy INSPIRACJĄ JESTEM
JA.
Have you ever wondered what inspires you? "From the inside"? Is there something that motivates you to think and act? I'm not talking about a full stomach after Auntie delicious dinner or a black-and-white photo of jeans shorts with the US flas. Consider, if there is something which makes you feel butterflies in your stomach, something that evokes memories of carefree childhood, something that makes you start writing a novel? Or something that allows you to leave home from the computer screen, do not take with you a phone or mp3 (!), to move ahead seeking a quiet forest or meadow, lay in the grass and think ...? I found such a thing. And I'm finding this more and more often.
I accidentally found a user "Dona Glosup" on Pinterest. She pastes pictures which inspires her. Why is she so special (for me)? Because from the billions of different images across the network she chooses the same as if she's reading in my mind. Each of them has a place in my heart and reminds me of my own childhood ... I don't know if these pictures are professional or not but I do know one thing - I feel a blowing wind, the autumn sun, I feel scent of lilac and lily and wholeheartedly I would like to live in these specific rural huts - I experience what is in these photos ...
Music. It's hard for me to find that "magic" songs, which are like these pictures. But some time ago I found a song of Polish (!) band Twilite (not confuse with "Twilight"!) with a mysterious name: Fire. I fell in love. The words, melody, performance, music video. It's all ME (well, maybe not a fragment of burying the body;)). I didn't want to upload this song on my mp3. I was afraid that this song can become boring for me. After uploading, however, when I hear it in my headphones, I switch to the next one - the usual morning bus ride to school is not a good setting for the "Fire".
Smell. Hmm ... A long time ago, in holidays, I got from mu aunt a body mist with the scent of oranges. However, since about 10 years I couldn't find it again in a shop ... A pity, because some time after the holidays, when I was smelling the empty bottle, my soul came back to those carefree moments in the Slovak mountains ... Ah! I cannot forget about a dill, fresh / dried / frozen dill. In summer, when I spent all day in the yard, playing as one of the "Children of Bullerbyn" grandmother called me from a window in the kitchen: DINNEEER! I remember how she poured the dill on potatoes ... amazing fragrance.
Numbers, dates, names,... That is my birthday in Świętojanki (not to confuse with St. John's Eve, I'm talking about the feast "day after";)): plus the sixth month of the year - June (six is my fav number), and a fact that this day is a Slavic festival of love. I was given my name after more than a week of namelessness - my mother chose this by saying: "her name was always confusing, so with my name people will be also making mistakes". By this thing, I became "special"... And I know that for my mother I always will be special. Because, for my mother, the biggest inspiration is her daughter.
Nie ma sprawy, mogłabym.;d I wcale nie jest to takie trudne. Najtrudniejsze było otworzenie kokosa.
OdpowiedzUsuńakurat otwarcie kokosa pozostawię mojemu chłopakowi:)
Usuńhttp://gnievkumusic.blogspot.com/2011/12/ben-howard-every-kingdom.html - to a propos zamieszczonego utworu; mam nadzieję, że się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńJak wpisuję w wyszukiwarce "Ben Howard - Every Kingdom" - pierwsza strona jaka mi się pokazuje to właśnie Twój blog:)
Usuń